Spis treści

Jestem twoim aniołem stróżem, Stephen
Niektóre chwile w życiu zmieniają wszystko – bez uprzedzenia, bez wytłumaczenia, bez planu. Pojawiają się jak błysk, burząc znane reguły i zostawiając nas z jednym pytaniem: Czy to naprawdę się wydarzyło? A jednak – dla tych, którzy przeżyli coś niezwykłego, odpowiedź jest oczywista. Takie spotkania nie potrzebują dowodów – one same w sobie są świadectwem.
Stephen, zwyczajny kierowca, miał jedynie dotrzeć z punktu A do punktu B. Nie przewidział jednak, że na tej drodze czekać będzie coś, co wymyka się logice i rzeczywistości – a jednak jest prawdziwe. Czy anioły rzeczywiście istnieją? Być może nie mają skrzydeł, ale mają obecność, która ratuje życie.
"Aniołowie to nie istoty, które żyją na obłokach. To ci, którzy pojawiają się wtedy, gdy najbardziej ich potrzebujemy." – Paulo Coelh
Wypadek
Minęło już dwadzieścia lat od tego wydarzenia, a Stephen pamięta każdy szczegół jakby zdarzyło się wczoraj. Jechał spokojnie, gdy nagle stara ciężarówka uderzyła w tył jego auta, pchając go prosto na teren salonu samochodowego. Stracił kontrolę. Przed oczami – rząd nowych samochodów, nieunikniony wypadek. I wtedy spojrzał za siebie – na kierowcę ciężarówki.
To, co zobaczył, przeraziło go bardziej niż sam wypadek. Twarz tamtego mężczyzny nie wyglądała jak ludzka. Śmiał się – szeroko, z otwartymi ustami, pokazując zęby tak zdeformowane i brzydkie, że wyglądały jak z innego świata. Nie było w nim człowieczeństwa – tylko zło. Ciężarówka odjechała, przejeżdżając przez czerwone światło i znikając z pola widzenia.
Niewidzialna ręka na kierownicy
W tej samej chwili, kiedy wszystko wydawało się przesądzone, stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Stephen poczuł, jak kierownica jego samochodu zaczyna się poruszać – lekko, ale zdecydowanie. Jakby ktoś niewidzialny przejął kontrolę, nie siłą, ale łagodnością, która dawała poczucie bezpieczeństwa. Auto nie uderzyło w wystawione pojazdy. Zamiast tego – sunęło spokojnie po trawie, jakby unoszone delikatnym prądem powietrza, i zatrzymało się na bezpiecznym skrawku zieleni.
To był moment, w którym poczuł obecność. Odwrócił głowę i zobaczył kogoś, kto – jak się później okaże – na zawsze zmieniło jego podejście do życia.
"Jestem twoim aniołem stróżem, Stephen"
Na miejscu pasażera siedział mężczyzna. Wyglądał... inaczej. Widział tylko jego głowę – reszta ciała była jakby przejrzysta, nieuchwytna. Ubranie – ledwie zarys, bardziej światło niż tkanina. Twarz była ludzka, silna, spokojna, pełna życzliwości. Stephen chciał zapytać: Kim jesteś?, ale nie mógł otworzyć ust. Jego ciało nie współpracowało, jakby coś większego trzymało wszystko w idealnym bezruchu.
I wtedy padły słowa:
"Jestem twoim aniołem stróżem, Stephen."
Nic więcej. Ale też nic więcej nie było potrzebne. Spojrzenia się spotkały. I w tej jednej chwili wszystko inne – strach, szok, chaos – zniknęło. Chwilę później anioł zniknął.
Świadek, który widział tylko jedno – cud
Gdy samochód zatrzymał się bezpiecznie na skrawku trawy, obok żywopłotu, Stephen zobaczył kobietę przycinającą krzewy. Podszedł do niej – wyraźnie zdezorientowany – i zapytał, czy widziała mężczyznę, który był z nim w aucie. Kobieta spojrzała na niego zdziwiona i odpowiedziała:
– Nie było z panem nikogo. Cały czas patrzyłam, jak pana samochód pędził prosto na wystawione auta. Myślałam, że to już koniec… ale potem, jakimś cudem, skręcił i wylądował na trawie. To był cud, że nie doszło do zderzenia. Inaczej nie umiem tego wyjaśnić.
Jej słowa tylko potwierdziły to, co Stephen już wiedział. Nie był sam. Został ocalony – przez istotę spoza tego świata. Przez anioła, który pojawił się wtedy, gdy nadzieja zawisła na włosku… i który zniknął, pozostawiając po sobie tylko pokój i wdzięczność.
Autor: Siódemka
Źródła:
1/https://www.catholicexorcism.org/angel-stories

Dodaj komentarz