archiwum tajemnic

Gdy Jezus Chrystus pojawił się dziś, nikt by go nie ukrzyżował. Zostałby zaproszony na obiad, wysłuchany i z całego serca wyśmiany. Thomas Carlyle

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Sabat i historie o czarownicach 

Czarownice stanowiły wąską, wyeliminowaną grupę społeczną. Odgrywały ważną rolę zwłaszcza w krajach europejskich. Kobiety te miały większą wiedzę od innych. Ludzie się ich bali, ale również darzyli je szacunkiem ze względu na to, że potrafiły leczyć i odczyniać uroki. 

W Polsce bardzo późno doszło do tak zwanych procesów czarownic. Nasz kraj przez długi okres czasów był nazywany państwem bez stosów. Pierwszych piśmiennych dowodów na istnienie czarownic dostarcza Stary Testament. Żydzi uznawali za grzech wróżbiarstwo i uprawianie czarów. W 966 r. Kościół ogłosił, że wiara w czary stanowi herezję. W 1484 r. papież Innocenty VIII nakazał w swej buli bezwzględnie karać śmiercią wszystkie osoby podejrzane o uprawianie magii. Dwa lata później wydano: ,,Młot na czarownice". Dzieło te stało się podstawowym podręcznikiem inkwizycji. Autorzy Heinrich Krammer i Jakob Sprenger podkreślali w nim, że karą za uprawianie czarów zdecydowanie powinna być śmierć. 

Stosy rozgrzały najpierw w Niemczech, stąd prześladowania rozpowszechniły się na cały stary kontynent. Pierwsze procesy czarownic odbyły się po 1430 r. przede wszystkim w Szwajcarii, Francji i Niemczech. Z początkiem XVI wieku stosy rozgorzały także we Włoszech, kraju Basków, Katalonii. Stopniowo to szaleństwo ogarniało całą Europę, aż dotarło do Polski. 

Pierwsze wzmianki na ten temat pochodzą z XV w. W rolach posłanniczek diabła obsadzano zazwyczaj stare kobiety, chude i niezbyt ładne. Pod uwagę brano również osoby niepełnosprawne, chore psychicznie, kobiety samotne lub tajemnicze. Źle postrzegano również biednych oraz wszelakiej maści odmieńców. Osobę grupę stanowiły zielarki, akuszerki, czy osoby zajmujące się medycyną ludową. W Polsce o czary oskarżano wyłącznie kobiety pochodzenia chłopskiego albo mieszczańskiego. W zależności od regionu przydawano też czarownicom różne atrybuty. Twierdzono również, że latają na miotłach, łopatach bądź grzbietach wilkołaków. Obwiniano je o wszelkiego rodzaju szkody, przykładowo o brak mleka u krów, pomór trzody, anomalie pogodowe typu gradobicie, czy susza. Wiedźmom przypisywano także umiejętność sprowadzania na ludzi czy domowy inwentarz wszelkich chorób. Wierzono, że czarownice spotykają się na sabatach. 

Ponurą sławą okrył się w historii Kolsk zwany polskim Salem. W latach 1664r. -1669 r. spłonęło tam więcej osób niż na całym Śląsku. Zaczęło się od choroby Johanny, dziedziczki kolskich włości, żony Christopha von Kittlitza, która zapadła na suchoty. O pomoc poproszono miejscowe zielarki. Przybyła z pobliskiej wsi Jesiona Anna Villborn zaaplikowała stosowne leki, lecz choroba nasiliła się. Niejaki Adam Kubisch puścił plotkę, że za problemy zdrowotne Johanny odpowiada diabeł. Powołano, więc specjalny trybunał, który miał za zadanie wytropienie sługi szatana. Kolskiem owładnęło szaleństwo: sąsiad donosił na sąsiada, a krewni oskarżali się wzajemnie. W sumie w mieście spalono 39 osób. 

W jak bestialski sposób traktowano kobiety podejrzane o czary można przekonać się na podstawie losów Katarzyny Zimmermann nazywanej słupską czarownicą. W okolice Słupska Katarzyna zwana również Triną Papisten przywędrowała razem ze swoim mężem, kowalem Martinem Nipkowem. Niektóre źródła podają, że mogła mieć polskie pochodzenie. Mąż Katarzyny człowiek zdolny i pracowity, prędko dał się poznać jako doskonały rzemieślnik. Ponieważ w Słupsku brakowało kowala, burmistrz Baumann zaoferował mu dzierżawę miejskiej kuźni. Nipkow nie cieszył się jednak dobrym zdrowiem i kilka miesięcy później zmarł. Rezolutna wdowa dość szybko wyszła ponownie za mąż, tym razem za rzeźnika Andreasa Zimmermana. Okazało się, że kobieta ma żyłkę do interesów. Na domiar złego Katarzyna znała się również na medycynie ludowej i nie stroniła od plotek. Nie bez znaczenia była jej wiara, ponieważ Katarzyna była katoliczką, a teren ten zamieszkany był głównie przez zwolenników reformacji. W tej sytuacji oskarżenie kobiety o czary było tylko kwestią czasu. W 1701 r. do magistratu wpłynęło pismo z donosem na żonę rzeźnika. Aptekarz Ziencker chcąc zapewne pozbyć się konkurencji w swym fachu obwieścił, że dwie niedawno spalone kobiety ze wsi Łosino wyznały na torturach, iż Katarzyna jest czarownicą. Gdy kobieta zorientowała się co ją może czekać postanowiła uciec z miasta. Nałożono na nią ogromną kaucję i kobieta trafiła do więzienia. Jak mówi stare przysłowie na każdego znajdzie się jakiś paragraf i to spełniło się również w przypadku Katarzyny. Akt oskarżenia zawierał aż 68 paragrafów. Oskarżano ją o to, że w Gaju św. Jacka, przed Bramą Młyńską zapisała duszę diabłu, który uprawiał z nią lubieżne praktyki. O tym, że była konkubiną szatana, świadczyć miała podobno brązowa plama na jej pośladku. Kobietę uwięziono w baszcie nad Słupią, by poddać licznym torturom. Łamano jej nogi i ręce śrubami, kaleczono rozpalonym żelazkiem, wbijano drzazgi za paznokcie. Trina imała się różnych sposobów, by wydostać się z łap oprawców.  Próbowała uciec, rzucając się w nurt rzeki. Ze strachu przed dalszymi torturami chciała popełnić samobójstwo, uderzając głową o kamienie. Będąc u kresu wytrzymałości przyznała się do postawionych jej zarzutów. W 1701 r. Trinę Papisten uznano za winną i skazano ją na śmierć przez spalenie. Wyrok wykonano jeszcze tego samego dnia 30.08.1701 r. 

Zwykło się przyjmować, iż w Europie ostatnią spaloną na stosie czarownicą była Barbara Zdunk, 42 letnia kobieta, która była upośledzona intelektualnie. Barbara była mieszkanką Reszla w województwie warmińsko-mazurskim. Barbarę, nieszczęśliwie zakochaną w znacznie od siebie młodszym parobku Jacobie Austerze, oskarżono o wzniecenie z zemsty pożaru, który stawił miasto w nocy z 16 na 17 września 1807 r. Kobietę skazano na stos, a wyrok wykonano 21.08.1811 r. 

Procesy o czary między XV a XVIII stuleciem stały się idealnym sposobem na rozwiązywanie rodzinnych i sąsiedzkich sporów oraz metodą do pozyskiwania majątków. W czasach średniowiecza ludzie masowo obserwowali latające wiedźmy, biegające po lasach wilkołaki. 

Oczywiste jest, że wiele kobiet na śmierć skazano niewinnie. Do podejrzanych kobiet o czary stosowano również próbę wagi: gdy kobieta ważyła mniej niż 50 kg, uważano wtedy, że jest zdolna by latać na miotle. Jednak należy sobie zadać pytanie, czy w średniowieczu istniały naprawdę kobiety, które uprawiały czary? 

Opis rytuałów jakie odprawiały czarownice możemy znaleźć w książce: Synagoga Szatana Stanisława Przybyszewskiego. Autor opisał w niej jak dawniej wyglądał prawdziwy rytuał ku czci Szatana: 

Około północy rozbiera się młoda kobieta, co już w moc Szatana popadła, smaruje się maścią, którą otrzymała od starej wiedźmy, naciera silnie swe ciało, a mianowicie pod pachami i w okolicy serca. Natychmiast wpada w kamienny sen (?) W jaki sposób dostaje się na miejsce, nie wie dokładnie. Przypomina sobie tylko, że spotkała kogoś po drodze, że ktoś do niej przemówił, ale to wszystko. Miejsce przeznaczenia zna po trochu. Jest to osłonione miejsce na górze, pełne strachu i grozy, niedostępna puszcza bez dróg i ścieżek, a jak daleko oko ludzkie sięga nie ma mieszkania ludzkiego. Widzi już wielkie zebranie mężczyzn, kobiet i dzieci. Zdaje się, że zna już niektórych, ale nie wie dokładnie, bo jest bardzo ciemno, a światło pochodni przemienia postaci w straszliwe upiory. Widzi kobiety wpół nagie, w poszarpanych sukniach i z rozwianym włosem. Widzi jak krążą i wyskakują w dzikich podrzutach, jakby wielki ciężar straciły, tylko od czasu do czasu rozlega się ryk: Har, har! Sabat ! Sabat ! A naraz, jakby na dany znak, porządkują się w pary w wielkim kole, mężczyzna i kobieta zwróceni plecami do siebie i rozpoczyna się szalona orgia tańca. Słychać rżenia namiętności, dzikie rozpustne pieśni, przerywane ochrypłym, dyszącym krzykiem: Har ! Har ! Dyable ! Dyable ! Skacz tu ! Skacz tam ! Kobieta opanowała ten piekielny kult Szatana. Ona jest jego najwierniejszą sprzymierzeniczką. I szatan ukochał kobietę. Staje się tu pod opieką szatana bezwstydną nierządnicą, rzuca się na ziemię ? rozszarpuje resztki odzienia (?) wyrywa sobie pęki włosów z głowy, rozszarpuje sobie piersi, ale to jeszcze mało by bestię zaspokoić. Rzuca się na dziecko, tę odwieczną ofiarę składaną na ołtarzu szatana, rozrywa mu zębami piersi, wyszarpuje serce albo przegryza mu tętnice szyi i ssie krew. 

Przez wieki ścigane przez prawo były praktyki oddawania czci Szatanowi. We współczesnym racjonalnym świecie zaobserwować możemy powrót do praktyk magicznych. Obecni czarownicy rekrutują się tak jak i przed wiekami z rozmaitych grup społecznych. 

Źródła:

1/ S. Przybyszewski: Synagoga Szatana

2/ https://odkryjpomorze.pl/pokaz_obiekt-4018-Trina_Papistin_8211_kobieta_ktora_splonela_na_stosie.html

3/ Nieznany Świat nr 11/2020

Zachęcamy do wsparcia naszego portalu i postawienia nam symbolicznej kawy. Za każde wsparcie serdecznie dziękujemy. Zbieramy na rozwój strony.